„U PROGU DNIA” w Radiu Katowice – Środa – 20. 06. 2018 r., g. 6.15 – ks. Stefan Czermiński
Środa 11 Tygodnia Zwykłego (Rok B, cykl II)
PRÓŻNOŚĆ – NAJWIĘKSZE ZAGROŻENIE NA DRODZE DO NIEBA
Szczęść Boże – wszystkim!
Dzisiejsza Ewangelia wydaje się bardzo ważna dla ludzi wierzących i praktykujących, ponieważ Pan Jezus skupia się właśnie na pewnym szczególnym niebezpieczeństwie, jakie towarzyszy praktykowaniu wiary. Chodzi mianowicie o pokusę próżności, czyli o szukanie własnej chwały – i to nawet w tak świętych momentach, jak modlitwa, wspieranie ubogich i umartwianie się. "Strzeżcie się – mówi Jezus – żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; nie będziecie bowiem mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.”
„Dziwny jest ten świat”, a właściwie „dziwny jest ten człowiek”..., który odkrywając piękno swoich spotkań z
kochającym Bogiem, spostrzega równocześnie okazję do własnego wywyższenia, czyli do zajęcia miejsca Boga. Wówczas czar spotkania z Bogiem pryska! Piękna opowieść zamienia się w żałosną farsę. Odczucie obecności Boga rozwiewa się, a to co pozostaje, przypomina raczej mocno zużyte dekoracje jakiejś nieciekawej sztuki teatralnej. My zaś, z bohaterów tej sztuki stajemy się miernymi aktorami, którzy zamiast pomagać, przeszkadzają tylko innym w drodze do Boga...
Pokusa próżności, pokusa robienia dobrego wrażenia... to pokusa okropna, bo wykorzystująca samego Boga do własnej, ziemskiej kariery... choć niepozorna, należy do najgroźniejszych i niestety dość powszechnych pokus naszych czasów ...
Jak sobie z tą pokusą poradzić?
Pan Jezus podpowiada rozwiązanie: Nie popisuj się modlitwą, jałmużną czy umartwieniem, ponieważ „Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”.
A zatem uratować nas może pamięć, iż Bóg na nas patrzy. Zawsze i z miłością. Warto sobie uświadamiać Jego pełne miłości spojrzenie... i odpowiadać Bogu na Jego uśmiech – swoim, oczywiście dyskretnym...
Aby nam o tym przypominać, Bóg posyła do nas wciąż nowych świętych. Niedawno ktoś mi podsunął relację ze spotkania dwóch wielkich mocarzy ducha: Ojca Pio z ojcem Dolindo.
Stygmatyk z San Giovanni Rotondo, spojrzawszy na posiwiałego mistyka z Neapolu, zażartował: „Przyprószyło cię... Śnieg ci spadł na głowę? Ale duch, widzę, dalej młody!” Wtedy ojciec Dolindo odważył się poprosić o spowiedź, aby uzyskać więcej światła dla swoich przeżyć, lecz ojciec Pio, ku zdziwieniu wszystkich, z uśmiechem mu odmówił: „Nie ma takiej potrzeby. Jesteś cały błogosławiony!” I dodał: „Całe niebo mieści się w twej duszy!”
Gdy chwilę później przeszli się razem z braćmi na mały spacer po ogrodzie klasztornym, ojciec Dolindo przyznał się, że wziął z szuflady Ojca Pio w klasztornej jadalni parę ciasteczek i teraz – skruszony – prosił o wybaczenie i o pobłogosławienie ich, aby mógł je podarować swoim najbardziej chorym penitentom. Wtedy Ojciec Pio zauważył z przekąsem: „Nie domyśliłeś się, że ja już o świcie, gdy o 4.00 nad ranem wyjeżdżaliście z Neapolu, specjalnie dołożyłem jeszcze trochę tych ciasteczek dla twoich chorych? I pobłogosławiłem je wielokrotnie, aby sprostać twoim oczekiwaniom!”
Ojciec Pio nie mógł sam z siebie wiedzieć o szczegółach tej podróży. To było światło z góry, od „Ojca, który widzi w ukryciu.”
Bóg nas widzi i chce żyć z nami w prawdziwej relacji, aby mógł nas obdarzać radością, gdy się modlimy lub gdy pomagamy bliźnim. Aby mógł nam też objawiać swoje tajemnice...
Z naszej jednak strony potrzeba pewnego wysiłku. Musimy koniecznie starać się poznawać zagrożenia, jakie czyhają na nas w drodze do Boga, aby nie dać się zwieść szatanowi, zwłaszcza przez pokusę próżności. A wtedy nasze pielgrzymowanie do Nieba będzie prawdziwą przygodą z Bogiem, a nie żałosnym teatrem jedynego aktora. Dobrego dnia!