Ruch Rodzin Nazaretańskich - Archidiecezja Katowicka

"Życzę by Niepokalana objęła Wasze serca w posiadanie i rozporządzała nimi wedle swego upodobania, byście mogli kiedyś rozniecać tę miłość ku Niej i budzić ufność wszędzie dookoła siebie, po całym świecie"
Św. Maksymilian M.Kolbe "Pisma"

Narada w Niebie

Ks. Stefan Czermiński, Dom św. Józefa, 1.04.2020 r.

Kochana Moja Rodzinko Nazaretańska!

Niedawno przyleciał do mnie mój Anioł Stróż, przysiadł na brzegu biurka i opowiedział mi zabawną, choć jednocześnie dość dramatyczną historię.

„Kilka ziemskich miesięcy temu Archanioł Gabriel, zgodnie z poleceniem Najwyższego, zwołał w niebie naradę. Przybyli, jak zwykle, ci najbardziej wpływowi i bliscy Najwyższemu. Odzywali się nieliczni, ponieważ sytuacja na ziemi była poważna...

Zapisu stenograficznego owej niebieskiej narady, dokonała, jakżeby inaczej, najsłynniejsza sekretarka Bożego Miłosierdzia, Siostra Faustyna. Oto treść zapisu:

Archanioł Michał: Miłosierny Boże, muszę Ci zameldować, że sytuacja ludzkości jest naprawdę tragiczna. Jej szanse ocalenia są prawie zerowe. Zbawienie wisi na włosku. Moje zastępy są gotowe zadąć w najgłośniejsze trąby. Co robić?

Archanioł Gabriel: Według mnie nadszedł już czas najstraszniejszych nieszczęść i katastrof, aby obudzić skamieniałe ludzkie serca. Może bomba atomowa?

Archanioł Michał: To już było!

Archanioł Rafał: To może jakaś dżuma o światowym zasięgu albo cholera?

Archanioł Michał: To też już było...

Maryja: Ja nie chcę wojny! Tyle krwi, tyle cierpień, tyle przemocy... To są moje dzieci! Ja to wszystko czuję...!

Archanioł Michał: A może powszechne trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów?

Maryja: Chwileczkę! Posłuchajcie mnie uważnie! Czy można by wymyślić coś takiego potężnego, ale niewidzialnego, co by ludźmi wstrząsnęło, ale co równocześnie zatrzymałoby ich wszystkich w domu i odsłoniłoby im wartość rodziny!!? Co ukazałoby im wartość wspólnych posiłków, rodzinnej wieczornej modlitwy i wzajemnej miłości? Co by zmusiło ludzi do słuchania się nawzajem, do pomagania sobie w zwykłych, codziennych sprawach, co stworzyłoby okazję do poważniejszych rozmów i do zastanawiania się nad tajemnicą człowieczego serca i mądrej Miłości Boga...

Czy wiecie, kochani Przyjaciele, o czym marzę najbardziej?

Archanioł Michał: Powiedz tylko słowo, Królowo, a pomknę choćby do piekła!

Archanioł Gabriel: Mówisz – masz!

Archanioł Rafał: Spełnianie Twoich marzeń, o Królowo, to moja specjalność!

Maryja: A więc posłuchajcie! Moim największym marzeniem jest sytuacja, że nastanie taki czas na ziemi, gdy na ulicy zobaczycie ludzi, których będzie rozpierała ogromna radość, widoczna w ich oczach. A gdy ktoś zapyta, skąd takie szczęście na ich twarzach, to z uśmiechem odpowiedzą, że odkryli, iż nie są sami! Nie są sierotami! Że nawet tu, na ulicy, towarzyszy im niewidzialny Jezus, z którym się serdecznie przyjaźnią i z którym nigdy się nie rozstają! I nawet teraz, gdy idą ulicą, to wesoło – wewnętrznie, w swoim sercu – z Nim sobie rozmawiają!

Nie macie pojęcia, Kochani, jak bardzo się cieszę, gdy widzę, że moje dzieci biegną ze wszystkim do Jezusa, do Mojego Syna, powierzając Mu swoje troski i kłopoty... Gdy pytają Go, co myśli o tym, czy innym dylemacie; jak postąpić w takiej czy innej trudnej sytuacji...?

Jestem absolutnie wniebowzięta, kiedy odkrywam, iż niejeden z przechodniów, wychodząc na miasto, zaplanował sobie odwiedzić Jezusa w pobliskim kościele, gdzie jest wieczna Adoracja, aby tam przy Nim trochę odetchnąć, a potem znowu ruszyć do swoich obowiązków... Że ktoś inny, idąc powoli, zafrasowany, zastanawia się do którego księdza zadzwonić, żeby móc się wyspowiadać, aby jak najszybciej pocieszyć Jezusa po ostatniej kłótni z najbliższymi... Takie jest to moje marzenie! Moje największe marzenie to Moje Dzieci – zakochane w Moim Synu... tak jak Ja!

Archanioł Rafał: Ależ Maryjo, Najdroższa Królowo Moja, wszak to marzenie ściętej głowy! Większość ludzi żyje, jakby Boga nie było! Jak do nich przemówić, skoro nawet najmniejsza wzmianka o Bogu już ich denerwuje, a niektórzy to cały dzień chodzą ze słuchawkami na uszach, oddzieleni wręcz jak murem od swoich najbliższych!

Maryja: Właśnie dlatego Was proszę! Zastanówcie się, moi kochani Rycerze, nad tym, jaka sytuacja, jakie doświadczenie, mogłoby doprowadzić ludzi do prostoty dziecka? Do radowania się czymś najmniejszym jak ogromną i niezasłużoną łaską! Co pomogłoby im zobaczyć swoją nędzę, a jednocześnie odkryć Miłosierdzie Mojego Syna... Co doprowadziłoby ich do takiej przemiany serc, że zdjęliby korony, którymi się sami przystroili, i złożyliby je u stóp Króla Miłości, mojego Syna...

Tyle razy ich ostrzegałam, nawołując do pokuty... Przecież korony zaćmiewają umysł i oddalają od Króla Miłości, prowadząc do adorowania śmieci i koronowania dziwacznych bożków! A to kończy się wieloma cierpieniami, i w końcu, całkowitym zatraceniem! Archaniołowie moi kochani! Ruszcie fantazją, bo czas ucieka, i za chwilę szansa ocalenia zniknie zupełnie!

Archanioł Michał: Najwspanialsza Królowo Nieba i Moja Królowo! Mam pewien pomysł... Właśnie oczyma wyobraźni zobaczyłem bardzo drobną, drobniuteńką, niespokojną cząstkę, taką malutką i okropnie zaraźliwą drobinę buntu i nieposłuszeństwa... Jest ona bardzo ruchliwa, lekka i – co ciekawe – podobna jakby do mikroskopijnej korony... Nie zna żadnych granic ani barier... Może tyle nabroić w świecie, że ludzie się zupełnie pogubią... ale równocześnie zaczną myśleć... Zaczną odkrywać, kim naprawdę są, i kim dla nich jest Bóg...

Maryja: A nie będą za bardzo cierpieć?

Archanioł Michał: Niestety, bez ogromnych cierpień się nie obejdzie, ale Ty sama, Królowo Moja Najmilsza, najlepiej wiesz, że są one niczym w obliczu wiekuistych mąk piekielnych... Ten światowy atak owej tajemniczej drobinki, to jakby coś w rodzaju „terapii wstrząsowej”, zaskakującej „defibrylacji”, którą warto przecierpieć, aby zmądrzeć. Aby wrócić na drogi prowadzące do nieba, gdzie wszyscy się kiedyś spotkamy i przytulimy się do siebie!

Maryja: No właśnie, o to mi chodzi! Tylko, Michale, nie zapomnij wysłać na ziemię dodatkowych ekip Aniołów Stróżów, aby ratowały najbardziej zagubionych w ich zawirowaniach.

Ty natomiast Rafale czuwaj nad lekarzami i całą służbą zdrowia, bo się na tym znasz, i wiesz, jakimi pokusami najczęściej atakuje ich mój stary wężowy Przeciwnik...

Ciebie zaś, Gabrielu, proszę, abyś stanął przy kapłanach, dodając im odwagi i podpowiadając dobre myśli... Nie bój się internetu, ani facebook'a! Zawsze wtedy pamiętaj o tamtej chwili w Nazarecie, gdy do mnie przyleciałeś! Masz z podobnie gorącym spojrzeniem wchodzić w ludzkie spotkania na niezliczonych platformach cyfrowych i cierpliwie im tłumaczyć, że Mój Syn jest zawsze z nimi, bo ich kocha ponad życie!

No to, Kochani, do roboty! Lećcie!”

 

Nagle ocknąłem się i poczułem, że ja również lecę... a raczej zsuwam się z wygodnego fotela... Czyżby mój Anioł Stróż delikatnie mnie trącił, abym uniknął niemiłego upadku? Musiałem dobrze przysnąć, bo była już późna noc. Rozejrzałem się wokoło; nikogo przy mnie już nie było, tylko firanka jeszcze drżała, jakby muśnięta skrzydłem Anioła... Kończąc tę opowieść, serdecznie wszystkich pozdrawiam i proszę gorąco, abyście pozdrowili ode mnie swoich Aniołów Stróżów, bo na pewno będą nam Oni bardzo potrzebni w najbliższym czasie!

Z Maryją! Ks. Stefan.

 


© Ruch Rodzin Nazaretańskich - Archidiecezja Katowicka


DMC Firewall is a Joomla Security extension!